Noc była niesamowicie zimna. Nie mamy za bardzo co jeść i na śniadanie jest kaszka w kuchni turystycznej. Ledwo co zjedliśmy i już głodni ruszamy do schroniska na Starych Wierchach. Tam kupujemy jajecznice ale niestety chwile po zjedzeniu znów jesteśmy głodni. Jemy jeszcze ostatnie batony i idziemy dalej. Po godzinie jesteśmy w schronisku na Maciejowej. Stamtąd do Rabki-Zdrój to już rzut beretem. W Rabce planujemy małe oszustwo, żeby nie marnować 4 h na chodzenie zakopianka. Wsiadamy do busa do Jordanowa. Bardzo skraca nam drogę. Tam na przystanku spotykamy miłego kierowcę, który radzi nam jak iść. Biegniemy szybko po pierwsze zakupy do sklepu za rogiem. Kierowca po drodze wysadza mnie i Wacka pod drugim sklepem. Wpadamy i szybkie zakupy bo za 6 min musimy być z powrotem na przystanku. Kupuję rarytasy-piersi z kurczaka i masło. Kierowca robił ostatni kurs i podrzucił nas do Sidziny. Tam zaczyna się zielony szlak, który dużo skraca drogę na Hale Krupową. Jeszcze przed wejściem na szlak na przystanku przy drodze robimy kurczaka z ryżem i sosem chińskim. Dochodzimy do schroniska i rozbijamy namiot, za noc płacimy 10zł/os. Kupiłam tam też najdroższy w swoim życiu ser bo za 7zł za 6 plasterków, które nie chciały się na ognisku roztopić. Obsługa schroniska jest nieprzyjemna i mało komunikatywna. Zrobiliśmy ognisko i zjedliśmy cały chleb jaki mieliśmy na następny dzien. Znów idziemy późno spać a jutro trzeba wcześnie wstać bo mamy dużo do przejścia. Mieliśmy zamiar spać w schronisku na Markowych Szczawinach ale dowiedziałam się od ludzi w stołówce, że najtańszy nocleg kosztuje tam 31 zł w 15 osobowym pokoju i nie ma możliwości rozbicia namiotu.
Kuchnia turystyczna w schronisku PTTK na Turbaczu |
Schronisko PTTK na Turbaczu |
Miejsce pamięci katastrofy lotniczej z 25.V.1973 pod Turbaczem |
Schronisko PTTK na Hali Krupowej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz