Jeszcze
pełni sił wstajemy o 5 rano. W nocy temperatura spadła poniżej 10 stopni i było
koszmarnie zimno. Na śniadanie jemy makaron z sosem pomidorowym. Pakujemy się i
o 6.30 jesteśmy na szlaku. Dzień przywitał nas pięknym wschodem słońca zaraz
zza Tarnicy. Na początku droga wiedzie lasem.
Trafiliśmy akurat na piękną pogodę i mamy słońce od samego rana.
Zaczynamy wychodzić z lasu, widzimy już Rozsypaniec, odwracamy sie do tyłu a
naszym oczom ukazują się Ukraińskie Bieszczady. Dzikie, niezdobyte i
przeogromne. Jedno pasmo przechodziło w drugie, chowały się za sobą nawzajem,
widok nieziemski.
Ruszyliśmy dalej w stronę punktu widokowego na Haliczu. Tam spotykamy sympatyczne małżeństwo, które jak sie okazuje również dziś zaczęło GSB. Ruszyli przed nami i po 20 min byli juz dość daleko. My również ruszamy na podbicie Tarnicy. Na przełęczy Goprowskiej kiedyś była sezonowa namiotowa baza GOPRu , niestety teraz została tam jedynie wiatka. Tam jemy drugie śniadanie. Troszkę wyżej w stronę Tarnicy jest małe źródło. Stamtąd bierzemy wodę na dalszą drogę , bo upal jest straszny. Koło 30 stopni i zero chmur. Wejście na Tarnice to Marszałkowska w godzinach szczytu. Kolejka do wejścia, młyn na górze i kolejka do zejścia. Kiedy zeszliśmy z Tarnicy siedliśmy na chwilę przy punkcie informacyjno-kasowym. Zaczęliśmy rozmawiać z dziewczyną, która tam siedziała. Powiedziała nam wiele istotnych i ciekawych rzeczy o Bieszczadach, ochronie tam i całym parku narodowym. Powiedziała, że teoretycznie po zmierzchu można spać w tych wiatkach, które są po drodze ponieważ służba parku nie ma nocnych zmian a prace zaczynają dopiero o 7. Poradziła też żebyśmy nie szli do schroniska w Ustrzykach bo jest tam strasznie drogo. Pokierowała nas na coś w rodzaju osiedla (za krzyżem trzeba skręcić drogą w lewo:) Tam wchodzimy do pierwszego domu z brzegu i pytamy o nocleg. Kobieta mówi, że namiotów nie przyjmuje ale może nam zaproponować noc na strychu za 7 zł/os z zimną woda. Na strychu są normalne materace i nie wieje wiec jest miękko i nawet całkiem ciepło.
Ruszyliśmy dalej w stronę punktu widokowego na Haliczu. Tam spotykamy sympatyczne małżeństwo, które jak sie okazuje również dziś zaczęło GSB. Ruszyli przed nami i po 20 min byli juz dość daleko. My również ruszamy na podbicie Tarnicy. Na przełęczy Goprowskiej kiedyś była sezonowa namiotowa baza GOPRu , niestety teraz została tam jedynie wiatka. Tam jemy drugie śniadanie. Troszkę wyżej w stronę Tarnicy jest małe źródło. Stamtąd bierzemy wodę na dalszą drogę , bo upal jest straszny. Koło 30 stopni i zero chmur. Wejście na Tarnice to Marszałkowska w godzinach szczytu. Kolejka do wejścia, młyn na górze i kolejka do zejścia. Kiedy zeszliśmy z Tarnicy siedliśmy na chwilę przy punkcie informacyjno-kasowym. Zaczęliśmy rozmawiać z dziewczyną, która tam siedziała. Powiedziała nam wiele istotnych i ciekawych rzeczy o Bieszczadach, ochronie tam i całym parku narodowym. Powiedziała, że teoretycznie po zmierzchu można spać w tych wiatkach, które są po drodze ponieważ służba parku nie ma nocnych zmian a prace zaczynają dopiero o 7. Poradziła też żebyśmy nie szli do schroniska w Ustrzykach bo jest tam strasznie drogo. Pokierowała nas na coś w rodzaju osiedla (za krzyżem trzeba skręcić drogą w lewo:) Tam wchodzimy do pierwszego domu z brzegu i pytamy o nocleg. Kobieta mówi, że namiotów nie przyjmuje ale może nam zaproponować noc na strychu za 7 zł/os z zimną woda. Na strychu są normalne materace i nie wieje wiec jest miękko i nawet całkiem ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz